Poznań, sobota 5 marca, chłodny poranek, ciemno bo i godzina wczesna, z głośników odzywa się kapitan samolotu:
-Drodzy Państwo z uwagi na drobną usterkę, której usunięcie potrwa około pięciu minut, na pokładzie znajduje się ekip techniczna.
Rzeczywiście trzy osoby w jaskrawo żółtych kamizelkach kręcą się przy przednim wejściu.
- Następnie czeka nas jeszcze odladzanie, które potrwa kolejne pięć minut.
Chwilę po kapitanie, dla pewności że wszystko zostało zrozumiane powtarza stewardessa…
- Drodzy Państwo z uwagi na drobną usterkę, której usunięcie potrwa około piętnastu minut, na pokładzie znajduje się ekip techniczna. Następnie czeka nas odladzanie, które potrwa kolejne piętnaście minut…
Zawsze lepiej wolniej a bezpieczniej. Wystartowaliśmy.
Siedzę od przejścia, od okna pani, która pierwszy raz leci samolotem i bardzo się jej podoba. Leci do córki, która za tydzień urodzi. Dla pani w środku lot to nie pierwszyzna, również leci do córki… ale wnuk urodził się już tydzień temu :) Częstuje nas dropsami.
Tak rozpoczęła się moja pierwsza, samodzielna zagraniczna podróż w życiu. Samodzielna, bo samodzielnie zorganizowana i bez znajomego towarzystwa.