Lot do London – Luton Airport zajął nam półtorej godziny. Na miejscu przywitała nas temperatura na plusie, szare niebo i delikatne opady śniegu z deszczem. Drzwi samolotu otworzyły się i po raz pierwszy mogłem stanąć na angielskiej ziemi.
Warto zabrać ze sobą wyposażony w chip paszport biometryczny, kiedy pasażerowie utknął w kolejce by pokazać urzędnikowi dowód, my zostaniemy wpuszczeni do automatycznych bramek, w których wystarczy zeskanować stronę ze zdjęciem i bez kolejki idziemy dalej.
Z Luton do Londynu chyba najprościej dostać się autobusami, które odjeżdżają bezpośrednio sprzed lotniska. Dwa tygodnie przed wylotem kupiłem bilety tam i z powrotem korzystając ze strony www.easybus.com.
Kurs do Londynu kosztował mnie niecałe 6 funtów, natomiast z Londynu do Luton dokładnie 0,95 pensów. Wysiąść można na jednym z kilku przystanków w Londynie, ostatecznie autobus dociera do
Victoria Coach Station skąd spacerkiem można dojść np. do Buckingham Place.
Londyn oszałamia, przynajmniej mnie oszołomił. Spacer po jednym z największych miast Europy robi wrażenie, człowiek czuje się jednocześnie mały i w pełni wolny. Spod Buckingham Palace udałem się wzdłuż pełnego zwierzaków St. James Park w stronę Big Bena, którego strzelistość rysowała się daleko na horyzoncie i dalej, przechodząc przez Westminster Bridge, w stronę diabelskiego młyna London Eye, obok którego znajduje się budynek mieszczący akwarium.
Przejażdżka oczkiem kosztuje 20-30 funtów, w zależności od opcji.
https://www.londoneye.com/tickets-and-prices/saver-tickets/
Kupując bilety on-line do akwarium można wejść za 19 i pół funta
https://www2.visitsealife.com/london/tickets/
Obie atrakcje zostawiłem sobie na którąś z kolejnych wizyt i wróciłem na lewy brzeg Tamizy przez Hungerford Bridge i dalej kontynuowałem spacer w stronę Trafalgar Square.
Mieści się tu galeria narodowa. Tym, których nie nudzi malarstwo szczerze polecam. Wstęp darmowy, płatna jest jedynie szatnia, z plecakiem rozstałem się za jednego funta, a wewnątrz zbiory które potrafią zwalić z nóg.
http://www.nationalgallery.org.uk/
Zawisłem przed wieczerzą w Emaus Caravaggia ; kontemplując światłocień, kolory, gesty i wyrazy twarzy… twardość muszli na ubraniu Kleofasa i nagle bum! Coś wystrzeliło, odbiło się od ściany tuż obok obrazu chłopca ugryzionego przez jaszczurkę i wylądowało na podłodze. Panu obok wystrzeliła parasolka. Stał chwilę oszołomiony, ja również, podniósł parasol i szybko się zwinął. Nikt nic nie zauważył, nic się nie stało, ale było blisko.
Spędziłem tam trzy godzinki i ruszyłem dalej w miasto. Dotarłem do tłocznej Oxford Street, gdzie ma się wrażenie, że prąd tłumu niesie człowieka chodnikiem i nie ma opcji, by nie podążać wraz z nim, nie ryzykując zadeptania - Mekka zakupoholików. Zmyłem się stamtąd i spacerując dalej natknąłem się na majestatyczny budynek loży masońskiej a później monumentalną katedrę św. Pawła, od której już niedaleko do budynku londyńskiej giełdy. Nie mogąc dalej ignorować bólu w nogach postanowiłem odnaleźć swój hotel i chwilę odpocząć. Od tego momentu poruszałem się metrem.
Metro to w Londynie bardzo przyjazny środek transportu, jeździ często i można nim dotrzeć wszędzie. Jeszcze w Polsce zamówiłem Visitor Oyster card ( przyszła do mnie pocztą po tygodniu ). Nabicie na karcie 15 funtów wystarcza na dwa dni nieskrępowanego podróżowania londyńską komunikacją w pierwszej strefie. Kartę należy odbić w bramce przy wejściu i ponownie odbić przy wyjściu z metra. Górny pułap cenowy za podróżowanie w ciągu danego dnia ustawiony jest obecnie na kwotę wynoszącą 6,40 funta, powyżej której ( mimo, iż nadal odbijamy kartę ) środki z niej nie są pobierane.
https://tfl.gov.uk/travel-information/visiting-london/visitor-oyster-card
Odnalazłem swój hotel umiejscowiony przy Norfolk Square, pięć minut spacerem od stacji metra Paddington, padłem na łóżko i zasnąłem.
Tego samego dnia wybrałem się jeszcze obejrzeć Londyn po zachodzie słońca. Rozświetlona metropolia wydaje się nigdy nie zasypiać. Zaliczyłem tłumne Piccadilly Circus potem przejechałem w okolice Tower i Tower Bridge, który trzeba koniecznie zobaczyć nocą.
Niedziela, była bardzo krótka. Ponowiłem swoją wycieczkę do Tower Bridge, by tym razem obejrzeć go za dnia, a następnie zawędrowałem do British Museum. Wstęp również darmowy. Szatnia kosztuje 1,50 funta ( bagaż o wymiarach bagażu podręcznego i wadze do 8 kg ). Naprawdę warto spędzić tam trochę czasu.
http://www.britishmuseum.org/
Do Luton odjeżdżałem z Victoria Coach Station. Pożegnałem się z Londynem wypijając pintę London Pride w Pobliskim Pubie. Wstaję od stolika i zaskoczony dostrzegam na ścianie zdjęcie Fryderyka Chopina opatrzone napisem, iż słynny kompozytor mieszkał w tej okolicy pod numerem 99 przy Eaton Place. Ot taki przedsmak powrotu do domu ;)